sobota, 17 stycznia 2015

DZIEN 38, 39, 40, 41 - NIEKONCZACA SIE POMOC Z AKTAU

   Kolejne wiadomosci od Sulu, ktora chciala obietnicy, ze koniecznie odezwe sie do jej kolezanki. Miala na mnie czekac na dworcu o 6 rano! Odpisalem, zeby sie nie wyglupiala, ze znajde swoj hostel i odezwe sie do niej popoludniu, ale odpowiedzi juz nie dostalem. Wychodzac z pociagu zobaczylem swoj komitet powitalny w postaci Anastasyi i Alexa, ktorzy wydawali sie szczesliwi, ze moga o tej godzinie pomarznac na dworcu i odebrac nieznajomego goscia :) Przed budynkiem dworca poznalem tez Melsa, ktory odpalil auto i zabral nas na przejazdzke po miescie. Opowiedzieli mi troszke o ciekawszych miejscach po drodze, a na koncu Mels zostawil nasza trojke pod apartamentowcem, w ktorym mieszka Alex. Tam wzialem upragniony prysznic po 3 dobach w pociagu, po ktorym zabrali mnie na wytworne sniadanie z grzankami, krewetkami i gotowanymi warzywami do dobrej knajpy. Calkiem dobra odmiana po gotowanym, baranim lbie :)
    Przy sniadaniu lepiej sie poznalismy. Anastasya jest projektantka mebli, a Alex architektem. Studiowali na tej samej uczelni, a pozniej, w odstepie 1 roku przeprowadzili sie do Almaty. Prawdziwa bomba spadla na mnie dopiero po sniadaniu, kiedy w trakcie rozmowy okazalo sie, ze z Sulu znaja sie krocej niz ja! Po tym jak ja pojechalem na dworzec w Aktau, ona poszla do domu i wyszukala mi pomoc na couchsurfing.org, gdzie sam mialem konto, ale bardzo rzadko z niego korzystalem. Mimo wszystko od poczatku bardzo dobrze sie dogadywalismy i zamiast do hostelu wrocilismy do mieszkania, gdzie w trojke zostalismy do piatkowego poranka. Mam na mysli spanie i wspolne gotowanie, bo oczywiscie z domu wychodzilismy. Poznalem byla kazachska stolice, w dzien niepodleglosci Kazachstanu poszlismy na tradycyjny targ, a jednego dnia zrobilismy tez mega przyjemna wycieczke w gory. Zdarzylo nam sie kilka razy pojechac metrem, ale glownie korzystalismy z platnego, miejskiego stopa. Za 3 do 8zl mozna tam w trzy osoby jezdzic po calym miescie. Bycie taksowkarzem to popularne hobby w Almatach i wielu ludzi jezdzi tak calymi dniami. Lapiesz okazje w centrum i negocjujesz cene, to takie proste :) Czasem korzystalismy tez z uslug Melsa (jego imie zapamietalem dopiero, kiedy ktos zauwazyl, ze to dobry skrot od: Marks, Engels, Lenin, Stalin), ktory jak sie okazalo byl kierowca Anastasyi. Powiedziala mi, ze w Kazachstanie auta sa tak drogie, ze poki co bardziej oplaca sie jej miec kierowce niz kupic swoje.
   W ostatni dzien tego milego pobytu uswiadomilem sobie, ze gotujemy co dzien domowe obiadki, a ani razu nie jadlem kazachskiego jedzenia z nowymi znajomymi. Alex tego dnia musial popracowac i zostal w domu, a ja z Anastasya pojechalismy do kazachskiej knajpy na tradycyjna potrawe, ktora kiedys jadlo sie rekoma i dlatego tez nazywa sie ona "piec palcow". Potrawa okazala sie wielkim polmiskiem miesa z roznych czesci konia (tak to juz drugi raz) podanego z kluskami i warzywami, oraz bulionem na tym miesie. Chociaz nie jestem wielbicielem serwowania konia jako dania na obiad to musze przyznac, ze nie samkowalo zle. Srednio za to smakowal Kumuz, ktorym popijalismy, a bylo to nic innego jak sfermentowane mleko klaczy, troche taki alkoholowy kefir. Nie smakowal mi ten Kumuz najlepiej, ale za to apetyt po nim mialem taki, ze przez nastepne dwa dni niczym nie moglem sie najesc (stary, dobry ja). Po tej uczcie wrocilismy po Alexa, ktory akurat skonczyl robote i chcial wyskoczyc na burgera do miasta. Jego burger zamienil sie w nasze Sushi, wymiane pozostalych mi Tenge na dolary i zakupy na droge do Chin. Wieczorem jeszcze pakowanie, gadanie do pozna, wymiana zdjec i spac. Jutro kolejny przystanek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz