niedziela, 1 lutego 2015

DZIEŃ 67 - WIETNAM NA HORYZONCIE

Myślałem, że będę miał jakieś problemy ze snem po wczorajszych emocjach, ale spałem jak dziecko. Wstałem z wyra i postanowiłem nie siedzieć na tyłku, żeby za dużo o tym nie myśleć. W pierwszej kolejności spakowałem plecak i wymeldowując się zostawiłem go na trochę w recepcji. Sam poszedłem odebrać paszport do ambasady i po pół godziny oglądałem wizę kolejnego kraju, do którego zaprowadzi mnie moja podróż. W drodze powrotnej szybki street food w postaci kury w płatkach kukurydzianych i podsmażanych ziemniaków z chili i szczypiorkiem. Zabrałem plecak z hostelu i stanąłem na tej samej ruchliwej ulicy, na której kilka dni wcześniej łapałem stopa w góry. Po przeciwnej stronie ulicy nie szło jednak tak dobrze i po 2 godzinach zrezygnowałem. Chyba po wczorajszym opadło troche moje morale i się zwyczajnie poddałem. Poszedłem na dworzec kolejowy, przeszedłem przez wykrywacze metalu i kontrolę, ale gdy zobaczyłem kolejki do kas odechciało mi się znowu. Wyszedłem i ruszyłem w kierunku dworca autobusowego, gdzie z kolei nikt nie mówił po angielsku. Snułem się po mieście jak zjawa i sam nie wiedziałem czego chcę. W końcu wróciłem na ruchliwą ulicę i postanowiłem spróbować jeszcze raz. Druga próba od pierwszej lepsza nie była więc po jakimś czasie wszedłem na wiadukt i powiedziałem sobie, że chociaż na pieszo to wyjdę dziś przynajmniej za miasto. Powoli poruszający się punkt na mapie w telefonie i hektar drogi jaki został mi do wyjścia z miasta szczerze zniechęcały, ale szedłem. W końcu zatrzymał się młody Chińczyk w wypasionym terenowym aucie, policjant z trzy letnim stażem pracy. Chyba się powodzi chińskiej policji, ale nie dopytywałem. Daleko nie mógł mnie podwieźć, ale przynajmniej zostawił mnie na autostradzie na końcu miasta, przy okazji zapewniając, że jeżeli kiedyś będę chciał zamieszkać w Kunming to ogarnie mi pracę w kawiarni znajomego Amerykanina. Teraz już z górki pomyślałem. Po 15minutach zatrzymuje się auto, a w środku dwóch kolesi w średnim wieku. Oni po angielsku nic, ja po chińsku dalej nic, ale nazwę miejscowości zrozumieli. Kawałek dalej zjeżdżamy z autostrady, a ja powtarzam tylko nazwę miejscowości i pokazuje na znak, że chcę jechać prosto. Gość gestem mnie uspokaja, więc zrozumiałem, że po prostu nie chce jechać autostradą. 5km od autostrady, po kolejnym zakręcie w mieście widzę w oddali budynek dworca i zaciskam pięści. Kiedy gość wjeżdża na parking i z uśmiechem mówi "busz" myślę tylko o tym żeby mu przywalić w cymbał. Czy jeżeli chciałbym jechać autobusem to wychodziłbym na koniec miasta na autostradę? Co jest z wami nie tak? Słowo, gdybym miał przy sobie 1,5mld sztuk amunicji to by się żaden nie ostał. Zagotowany do granic, drugi dzień z rzędu idę z 18kg plecakiem przez całe miasto, żeby znowu być na autostradzie. Dziś też idzie kiepsko, bo znowu mam minę niezbyt przyjazną i nawet mnie nie dziwi, że się nikt nie chce zatrzymać. W końcu zlitowała się rodzinka i podrzuciła kilkadziesiąt kilometrów. Na miejscu było już dosyć ciemno, ale postanowiłem jeszcze spróbować coś złapać. Szczęście tym razem dopisało i zatrzymał się kierowca ciężarówki. Śmiał się okrutnie kiedy zobaczył mój list i dowiedział się, że nie mówiąc po chińsku przejechałem tu już taki kawał na stopa. Mnie już nic nie ruszało i nawet cieszyłem się, że nie pogadamy bo musiałem trochę ochłonąć. Też daleko nie ujechaliśmy, bo tylko do Yuxi, więc pobiłem swój rekord w najsłabszym pokonanym dystansie jednego dnia. Od odebrania wizy o godzinie 10 przejechałem bagatela 100km! W Yuxi chciałem szukać miejsca do rozbicia namiotu, ale kierowca zatrzymał się na parkingu, gdzie spotkaliśmy jego kolegów. Zabrali mnie jeszcze na dużą kolację, zaopatrzyli w prowiant w puszce i wodę i dopiero pozwolili spokojnie odejść :) ja pomaszerowałem kawałek przez miasto i zaraz za ostatnimi domami, między autostradą, a torami kolejowymi rozbiłem namiot. Nie miałem siły szukać lepszego miejsca, ani też ochoty. Chciałem tylko pójść spać i zapomnieć na zawsze o ostatnich dwóch dniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz