środa, 26 listopada 2014

PODRÓŻ NOCĄ I DZIEŃ 16

W pociągu ludzi było tyle, że część stała na zewnątrz przedziałów. Po cichu liczyłem, że nie bedę stał przy drzwiach całą podróż, ale jeśli to przecież nie jestem 5gwiazdkowym turystą i przeżyje. Jako że jestem ze swoim domem na plecach nie lada atrakcją szybko znalazłem kompana do rozmowy. Nemanja, którego ulubionym piłkarzem byl jego imiennik Nemanja Vidic, nie mogl uwierzyć kiedy rozpialem kurtkę i pokazałem mu koszulkę Manchesteru United, w którym do zeszłego roku Vidic byl kapitanem. Pogadaliśmy o Serbii, Polsce i piłce do jego stacji, po czym zawolal mnie ucieszony konduktor oznajmiając, że znalazł mi miejsce- czyż nie klasa? W przedziale też się nie nudziłem. Jechałem ze starszym panem i dwójką studentów, z którymi kilka następnych godzin spędziłem na rozmowach o podróżach, historii, wojnach i trochę o polityce chociaż najmniej bo to generalnie nudny temat :P Oni wysiedli pod koniec Serbii, a ja zasnąłem mając przedział dla siebie. Obudziłem się rano i mogłem podziwiać jedne z najpiękniejszych krajobrazów tego tripa do tej pory- góry Macedonii. Pogoda niby dopisywała, bezchmurne niebo i sauna w pociągu mówiły żeby wyskoczyć choćby teraz, przez okno, prosto do rwącej rzeki płynącej tuż pod nosem. Bylo to jednak złudne, pod koniec listopada w nocy i nad ranem łapią tu już przymrozki więc biwakowanie w górach to nie najlepszy pomysł. Pomyślałem, że wrócę tu w lato, chociaż raczej nie w najbliższe, a teraz jadę do Grecji, może uda się złapać trochę słońca przed krajami, gdzie prędzej złapię wilka i trochę śniegu ;)
. Na granicy z Grecją afera, chodzi konduktor i każe wszystkim z ostatniego wagonu przenieść się dalej. Zebrałem swój żółwi dom i idąc korytarzem rzuciłem okiem na stację. Spora grupa ludzi czekała na znak od konduktora. Ja wszedłem do pierwszego przedziału w kolejnym wagonie i okazało się, że siedzi tam tylko bardzo mila blondynka ( przebaczyłem niedobremu konduktorowi). Jana pochodzi z Macedonii, a akurat jechała do Grecji odwiedzić rodzinę. Od razu dowiedziałem się, że ludzie na peronie to Albańczycy, z którymi wszędzie na Bałkanach mają problem, chociaż według mnie to, jak zwykle, polityka i ekonomia tworzą problemy. Ludzie są tacy sami i mają te same potrzeby, jeżeli nie mają za co utrzymać rodzin powstają problemy (nie mówię akurat o hobbystach nierobach). W każdym razie ja poznałem 2 ludzi z Albanii i obaj akurat bardzo mi pomogli. Długi temat, ale generalnie uważam, że wszędzie są dobrzy ludzie, a oszołomów spotykamy, żeby tych dobrych bardziej docenić. Ostatnie 3 godziny podróży zleciały na bardzo milej rozmowie i mojej obietnicy, że wrócę zobaczyć więcej Macedonii któregoś lata. Misiak na dworcu w Salonikach i Jana przesiadła się w kolejny pociąg, a ja poszedłem szukać kawiarni, gdzie zjem śniadanie, podładuję telefon i dzięki wi-fi znajdę pokój. Od razu przekonałem się, że Grecja to ciężki temat jeżeli chodzi o ceny, ale chociaż staram się trzymać budżet na niskim poziomie to pomyślałem, że przez dwie noce w Grecji nie zbankrutuje jak ona ;) swoją drogą od razu pomyślałem, że cały ten kryzys to bujda. Ceny z kosmosu nawet w listopadzie, a wszystkie kawiarnie i restauracje pełne! Później jeden Grek powiedział mi, że ludzie mają pieniądze, to tylko państwo zbankrutowało- od razu pomyślałem, że jak będziemy tak żyć to niech i nasze bankrutuje i to czym prędzej:D W moim BigLittleHouse dostałem wyrko w czteroosobowym pokoju(w którym póki co nie było nikogo), wziąłem szybki prysznic i ruszyłem na miasto korzystać z pięknej pogody. Chcąc wykorzystać na maksa bilet pojechałem na godzinną wycieczkę do Litochoro, gdzie podziwiałem podnóże Olimpu. Nie wygłupiałem się z wspinaczką, ale nawet spacer w takiej okolicy dobrze mnie odprężył. W pewnej chwili podbiegł do mnie pies i bardzo się cieszył, a ja nie widziałem jego pana. Rozglądałem się po ludziach pytająco, a oni na mnie jak na wariata. Przyzwyczaiłem się już i nawet mi z tym dobrze, nawet nie wiedzą jak bardzo. Tym razem jednak powód był inny: pies był bezdomny, co jak się później okazało jest w Grecji powszechnym zjawiskiem. Po drodze na stacje złamałem dane sobie slowo i zamówiłem kebaba jeszcze przed Turcją- tylko człowiekiem jestem... Za 8zl jadłem jednego z najlepszych kebabów w życiu, a z niejednego kebaba już jadłem :P nabrałem siły na 4km spacer na stację (w pierwszą stronę, pod górę zabral mnie starszy pan, który też nie zapomniał postukać się w czoło słysząc, że od Polski jadę stopem i pociągami) i wieczorem byłem znowu w Tesalonikach. Spacerując do hotelu zaszedłem jeszcze na ostatnie 25 minut meczu, w którym Manchester United pokonał Arsenal na wyjeździe, dzień cudo :D
. W hostelu miałem iść od razu spać, ale na tarasie siedziała dziewczyna z Jamajki, z którą się przywitałem i zapytałem czy nie zrzuci mi trochę swojej muzyki. Pobiegłem do pokoju po mp3 i zauważyłem, że w pokoju ktoś śpi. Zebrałem się po cichu i przez 5 minut chodziłem na paluszkach. Wychodząc zamiast zapalić światło na korytarzu zadzwoniłem dzwonkiem! Brawo Bartoszu, niezły bajzel, lepiej uciekaj ;) co za ludzie montują dzwonki do pokoju w hostelu? Mniejsza o to, zszedłem po muzykę i jeszcze posiedziałem z nową koleżanką. A z dzwonkiem wiąże się kolejna historia, ale "to bylo dopiero jutro"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz