środa, 19 listopada 2014

DZIEŃ 12

W pociągu do Serbii (a właściwie to do Rumunii bo została mi ostatnia przesiadka niedaleko granicy) zacząłem rozmyślać co poszlo nie tak z tą Transylwania, która miała zapaść mi w pamięć na długie lata, a zamiast tego sprawiła, że czułem się jak w labiryncie, z którego bardzo chciałbym, ale nie bardzo wiem jak uciec. Dużo wspaniałych opisów i opowieści jakie słyszałem na pewno pobudziło mój apetyt. Jeżeli dodamy do tego, że pojechałem tam prosto z mojego nowego, ulubionego miasta to jestem sklonny uwierzyć, ze być może zawiodło moje nastawienie. Kiepska pogoda uniemożliwiła odkrycie najpiękniejszych miejsc, wspaniałych zamków budowanych w górach, z którymi laczy się wiele historii o hrabim Draculi. Podsumowując mój pierwszy pobyt wciąż uważam, że nie byl udany i kilku rzeczy nie da się raczej zmienić, ale jeszcze kiedyś tu wrócę. Następnym razem musi być to w lato i zorganizuje podróż objazdową autem, koleją już raczej nie. Do przemyśleń skłoniły mnie trzy ostatnie osoby, z którymi zamieniłem więcej niż jedno slowo i każda z nich wróciła mi wiarę w ten kraj ;) 3 przypadkowych ludzi: młody gość pracujący za barem w Krajowej gdzie czekalem poprzedniej nocy na pociąg i pisałem na blogu, konduktor, który choć nie znal po angielsku słowa przegadal ze mną 20 minut i pani, która spytała o miejsce na przeciwko mnie, widząc ze nie mówię w jej języku płynnie przeszla na angielski i umilila ostatnią godzinę podróży opowieściami o regionie. Nic wielkiego, ale jednak trójka ludzi, którzy pojawili się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.
. Nad ranem dojechałem do granicy Unii Europejskiej, gdzie staliśmy prawie godzinę bo tyle potrwala kontrola paszportów, chwilę później bylismy na ostatniej stacji, a pierwszej w Serbii- Vrsac. Tam poznałem Suzi, podróżniczke z USA, która też chciala dostać się do Belgradu, powiedziałem jej że pociąg dojeżdża tylko do Panceva, a dalej trzeba przesiąść się na busa ze względu na remont trakcji kolejowej. W drodze do Panceva spytałem, które kraje już odwiedziła i od jakiego czasu jest w podróży. Nic nie mówiąc zrzuciła pelerynkę ze swojego plecaka i wciąż ledwo go dostrzegałem, cały zaszyty byl flagami państw, w których była od kiedy w 2004 opuściła dom w Kalifornii. Początkowo turystka, od kiedy jednak w Filipiny, dokładnie w miejsce gdzie miesiąc wcześniej swietnie się bawiła, uderzył huragan jeździ po świecie i pomaga jako wolontariusz, bardzo inspirująca osoba. I tak będąc w Pancevie postanowiliśmy spróbować złapać stopa. Kiepska pogoda i dwie uśmiechnięte twarze miały nakłonić kogoś by nas zabral. Pierwszym mijającym nas pojazdem byl autobus do Belgradu ;) Przy całym naszym optymizmie nie spodziewaliśmy się, że poszczęści się nam po mniej niż 5 minutach! Para Serbów, mówiąca swietnie po angielsku, także kochających podróże nie dość że podrzucili nas do samego centrum to jeszcze sporo opowiedzieli na temat kuchni, zwyczajów jak i samego miasta. Rozmowa była tak udana, że ominęliśmy dwie stacje benzynowe i o mały włos pchalibysmy auto. Suzi zażartowała, że w razie czego mamy w aucie sportowca do popchania auta, a ja patrząc na swój zaokrąglony brzuch który już domagał się obiadu pomyślałem, że "zażartowała" bylo trafnym określeniem :D na miejscu wysciskalismy się z Suzi i ruszyliśmy każde w swoją stronę jako, że mieliśmy inne plany. Ja poszedłem do restauracji Stara Hercegowina polecanej przez parę Serbów i zaszalałem wydając okolo 40zl! Poprobowalem jednak serbskiej kuchni do syta. Na początek piwo i trzy przystawki: bardzo slony ser na twardym cieście (jako jedyny nie zrobił szalu na talerzu), szynka przekladana twarogiem i pasta z kurczaka plus pieczywo, którego nie zjadłem bo wygladalo na słodki deser, a nim nie bylo o czym przekonałem się później. Danie główne to sluszna porcja wieprzowiny w sosie paprykowym z warzywami, a na koniec deser orzechowo-bananowy. Wszystkiego duzo i smacznie. W międzyczasie znalazłem hostel za 20zl! 500m od restauracji, w której bylem! GoodMorning hostel to miejsce, które śmiało mogę polecić, chociaż widząc cenę miałem obawy ;) po zameldowaniu się rzuciłem rzeczy i zdecydowałem, że dzień się jeszcze nie zakończy mimo, że bylem już potwornie zmęczony...

1 komentarz:

  1. Nie zapadła Ci w pamięci Transylwania, ale pomyśl ilu nowych ludzi poznałeś , zobaczyłeś kawałek innego życia oraz poczułeś klimat tamtego miejsca. A to ciągle nowe doświadczenia.... Tego Ci nikt nie odbierze.

    OdpowiedzUsuń