piątek, 21 listopada 2014

DZIEN 12,13

  Po prysznicu w hostelu czulem sie jak nowonarodzony. Po kiepskich dniach spedzonych w Rumunii nie chcialem tracic kolejnego, tym bardziej, ze juz rozpoczalem dzien na moim bilecie na balkany i do 24 moglem podrozowac za darmo. Jedyna ciekawa opcja, na ktora moglem sobie pozwolic czasowo byl Nowy Sad. Tamara, Serbka z recepcji, szybko sprawdzila mi polaczenia i wytlumaczyla droge na dworzec. 20 minut spokojnego spaceru pozniej, siedzialem w pociagu, w ktorym spedzic mialem nastepne 2 godziny. Podziwiac widokow nie moglem, poniewaz pociag na calej dlugosci ozdobiony byl graffiti. Cos co podobalo mi sie z zewnatrz, w srodku kazalo mi ogladac serbski folklor w postaci niezlej w sumie imprezy: piwo, krzyki i unuszacy sie dym papierosowy. Nie zebym narzekal, chociaz moze to wydawac sie dziwne nie przeszkadzalo mi to wogole. Po 3 dniach ogladania smutnych ludzi po drugiej stronie granicy tu wiekszosc ludzi byla usmiechnieta i otwarta. Dalo sie odczuc zupelnie inna mentalnosc. Mimo wszystko po 15minutach oczy zaczely mi sie niesamowicie kleic i zaczalem sie zastanawiac czy ta wycieczka ma sens. Oczywiscie, ze miala, musialem sie tylko odpowiednio przygotowac. Wyciagnalem moja turystyczna poduszke z kieszeni spodni, szybko ja napompowalem, co nie uszlo uwadze moich wspolpasazerow zaciekawionych co najmniej tak, jakbym pompowal ponton w pociagu i zasnalem na ponad godzine. Swoja droga ta poduszka to najlepsza rzecz jaka spakowalem do mojego plecaka, dzieki niej moge wykorzystac kazda wolna chwile na szybka regeneracje, super inwestycja.
   W Nowym Sadzie mialem 3 godziny na polazenie po miescie zanim musialem wskoczyc do pociagu powrotnego. Co mozna zobaczyc w 400stu tysiecznym miescie w 3 godziny? Najlepiej zapytac kogos na ulicy. Zapytalem i ruszylem w kierunku centrum. Glowna ulica ciagnela sie juz od 2km, a ja mijajac kolejne sklepy i blokowiska za nimi pomyslalem, ze gdybym poszedl spac zamiast tu przyjezdzac pewnie wiele bym nie stracil. W tej samej chwili, w ktorej o tym pomyslalem glowna ulice przeciela mniejsza, bardziej kolorowa, ze starymi, ale zadbanymi budynkami po obu stronach. Po odbiciu w lewo zaczelo mi sie podobac, po chwili doszedlem do rynku, gdzie znajdowaly sie stare koscioly, budowle dzis sluzace jako hotele, kolorowe restauracje i puby. Tym, co zrobilo jednak na mnie najwieksze wrazenie byly knajpy pochowane w malutkich podworkach, niesamowicie wystrojone i kolorowe, lampiony powieszone na drzewach wokol i swietna obsluga, na prawde jedzenie w takim miejscu smakuje znacznie lepiej. Wracajac na dworzec, na jednym z rogow kupilem tez porcje pieczonych kasztanow, ktorych nigdy wczesniej nie probowalem, a ktore sa tu popularne i chociaz wielkiego szalu nie zrobily to uznalem je za ciekawa przekaske. Wracajac na dworzec cieszylem sie z tych 3 godzin w Nowym Sadzie, a wyspac sie przeciez jeszcze zdaze... zaczalem w pociagu powrotnym do Belgradu :) Z dworca w stolicy przedluzylem jeszcze spacer do hostelu nie mogac nacieszyc sie atmosfera tego miejsca, dzieki czemu na miejscu padlem twarza na swoje wyro i momentalnie odlecialem.
    Nastepnego dnia podpytalem Tamare (recepcjonistke z hostelu) o market gdzie kupie skladniki na dzisiejszy obiad. Po drodze jednak zmienilem trase i trafilem na rynek na swiezym powietrzu, jeszcze lepiej! Zaczalem wybierac warzywa: marchewka, pietruszka, cebula, czosnek, por, papryka... i zaplacilem niecale 3zl! Dokupilem jeszcze ryz i kurczaka po czym wrocilem gotowac do hostelu. Dzien zlecial na praniu, gotowaniu i takich tam niesamowicie ciekawych zajeciach porzadnej kury domowej :) pogoda nie sluzyla wyjsciu na zwiedzanie wiec poznym popoludniem wciaz siedzialem w hostelu. Pozniej ze swojego zwiedzania wrocil Manuel, meksykanin, ktory po miesiacu spedzonym w Polsce wiedzial o niej tyle, ze prawie nic mu nie moglem o niej powiedziec. Rzucil haslo, ze dzis w jednym z pubow jest spotkanie ludzi z couchsurfingu, postanowilem dolaczyc. Po drodze wypilismy piwko na dobry poczatek, a Manuel stwierdzil, ze kiedys zamieszka w Polsce, musi tylko znalezc zone, ktora potrafi lepic pierogi, moze je jesc bez przerwy jak to powiedzial :) Nie spodziewalem sie szalu po spotkaniu w pubie, ale na miejscu zastalismy okolo 30 osob zarowno z Serbii jak i podrozujacych przez ten kraj. W pubie siedzielismy do konca, chociaz ja prawie zakonczylem impreze na poczatku. Rozmawiajac z kolezanka oparlem sie o sciane, na ktorej powieszony byl obrazek, obrazek mial szybke, a pozniej juz jej nie mial. Gosc pracujacy za barem malo sie nie rozplakal, stwierdzil ze bedzie mial problemy z szefem i generalnie nadchodzi koniec swiata. Powiedzialem zeby zalozyl kurtke i zaprowadzil mnie do najblizszego bankomatu, dalem mu rownowartosc 15 euro na nowa szybke i dzieki temu wyblagalismy bogow zeby jeszcze nie unicestwiali swiata, a przynajmniej pozwolili dokonczyc spokojnie impreze :P Kiedy jednak 3godziny pozniej zamykali pub my nie chcielismy zamykac imprezy i jak to w takich sytuacjach bywa czlowiekowi do glowy przychodza rozne glupie pomysly. Jako, ze w naszym hostelu nikt z pracownikow nie zostawal na noc (co nie jest norma) wzielismy kilka nowopoznanych osob i przenieslismy impreze do naszego prywatnego apartamentu, za ktory placilismy 20zl dziennie! Znacie powiedzenie: co sie stalo w Vegas, zostaje w Vegas? No wlasnie, nasza decyzja, ktorej w zadnym wypadku dzis nie zaluje byla mimo wszystko sporym naduzyciem wobec hostelu, dlatego szczegoly tego wieczoru zostawie na bardziej prywatne rozmowy. Skonczylo sie tym, ze o 6 rano posprzatalismy wspolnie nasz apartament i pozegnalismy nowych znajomych kolo godziny 7.
     Kiedy o 10 przyszla Tamara, rzucila mi tylko:
-slyszalam co sie stalo!
-O nie- pomyslalem- beda problemy.
-ktos zglosil mi wczoraj problemy ze swiatlem, dzis przyjdzie elektryk i je naprawi...
     Nie mam pojecia jakie swiatlo, jaki elektryk. Wiem, ze troche mnie nastraszyla :P Ja nie czulem sie gotowy do drogi, no i polubilem miasto, w ktorym wedlug planow mialem byc jeden dzien. Zaplacilem Tamarze za nastepna noc w GoodMorning Hostel...

4 komentarze:

  1. a fajny z charakteru (czyt. przystojny i bogaty) ten Manuel? Bo wiesz pierogi to lepić umiem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy przystojny to nie umiem powiedzieć, ale koles git ;) dać mu twój numer? Haha

      Usuń
  2. Cicho bo Michał czyta :D widzę, że nauczyłeś się komentować! Good for You!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie umiem lepić pierogów ale szybko się uczę...

    OdpowiedzUsuń