środa, 10 czerwca 2015

DZIEŃ 163-164

    Wstałem rano i poszedłem na śniadanie z sąsiadem z chatki obok. Michael jest z Izraela i akurat podróżuje po Azji. Bardzo pozytywny człowiek, który przy okazji trochę mi pomógł w Pai. Wczoraj wieczorem do Pai przyjechała Kate, którą poznałem w Chinach i wysłała mi wiadomość, że chętnie się spotka, niestety aż do chwili kiedy musiałem opuścić Pai nie mogliśmy się odnaleźć. Przekazałem więc Michaelowi klucze od mojego domku i poprosiłem, żeby jej przekazał (miałem chatkę opłaconą jeszcze przez kilka dni, więc zaproponowałem żeby się rozgościła). Sam wyszedłem na drogę za Pai i po 15 minutach miałem stopa do Chiang Mai, czyli w Tajlandii też można :) Jechałem z 23-letnim policjantem, który akurat jechał odwiedzić rodzinę. Dużo opowiedział mi o tajskim prawie, znajomościach i zwyczajach. Największe wrażenie zrobiły na mnie jednak relacje z akcji wymierzonych przeciwko dilerom i przemytnikom narkotyków. Chłopak był bardzo otwarty i każdy szczegół opowiadał z wielkim przejęciem, co sprawiło, że 3-godzinna podróż zleciała bardzo szybko. Podwiózł mnie nawet na sam dworzec i ściemniając, że ma tu coś do załatwienia kupił mi bilet autobusowy, żebym nie musiał jechać dalej na stopa! Ja kupiłem mu kawę, podziękowałem za okazaną pomoc, po czym pożegnaliśmy się jak starzy, dobrzy znajomi. Usiadłem na ławce i czekałem na transport do bardzo ważnego miejsca na trasie mojej wyprawy. Był już wieczór kiedy ruszyliśmy, a na miejscu byliśmy rano. Załatwiłem dwie ważne sprawy, zjadłem przepysznego kurczaka z ulicznego straganu i wsiadłem w pociąg podmiejski. Po pol godziny byłem na miejscu, stałem w ogromnej hali odlotów na międzynarodowym lotnisku w Bangkoku. Po 5,5 miesiącach w podróży dobiegała ona końca, za 17 godzin wsiąde na pokład nowoczesnego Airbusa i przez Katar polecę do Warszawy. Przez te 17 godzin myślałem o ostatnich miesiącach, o tym jak wiele ciekawych miejsc zobaczyłem i jak wielu ciekawych ludzi poznałem. Pozostawał oczywiście lekki niedosyt, bo plany były jeszcze większe, ale byłem spokojny i szczęśliwy. Po blisko pół roku zobaczę rodzinkę i znajomych, a Australia podobno nigdzie się nie wybiera więc pewnie następnym razem :) Z tego miejsca dziękuję każdej osobie, która wspierała mnie podczas podróży, czytała bloga, trzymała za mnie kciuki, czy dzieliła się dobrym słowem! Wielkie dzięki ludzie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz