środa, 10 czerwca 2015

DZIEŃ 141-162 RELAX, MEDYTACJA, PRACA

Rolf pojechał na południe następnego dnia, siostry L ruszyły do Laosu kilka dni później, a w międzyczasie do Pai zawitała 5 kolejnych znajomych z Chiang Mai. Dni upływają na spotkaniach ze znajomymi, relaksie w ogrodzie, pisaniu artykułów i poszukiwaniu pracy w Singapurze. Tak, to kolejny cel jaki sobie obrałem. Z krajów regionu to chyba ostatnia szansa, żeby znaleźć dobrze płatną pracę i przeczekać do stycznia na wizę do Australii. Problem w tym, że nie dostanę wizy do Singapuru na zwyczajną pracę, muszę znaleźć dobrze płatną pracę w zawodzie i wtedy na taką wizę mam szansę. Rozsyłam więc CV, gdzie się da, ale mam też świadomość, że dostanie posady trenera lub nauczyciela (w tym kierunku się wykształciłem) mając na to około miesiąca będzie trudne. Plusem jest to, że przez najbliższy miesiąc mam spokojną głowę, bo opłaciłem moją małą chatkę, a 5 minut od niej mam market z ulicznym jedzeniem, które nie kosztuje wiele, a jest po prostu przepyszne! Na śniadania chodzę 15minut spacerem do baru sałatkowego, gdzie wcinam wielką porcję witamin na cały dzień, które uzupełniam białkiem z gotowanych jajek. Jako, że jestem stałym klientem pani nalewa mi gratis kubek zimnej, zielonej herbaty. Chociaż nie znamy wspólnego języka i nie możemy porozmawiać zawsze zaprasza mnie do domowego stołu, żebym spokojnie zjadł, a jest to bar bez stolików, gdzie każdy kupuje na wynos. Wracając ze śniadania zachodzę do buddyjskiej świątyni, siadam i gapie się w złote figury na ołtarzu. Chociaż od dawna nie jestem religijny to tu znajduje niesamowity spokój i wyciszam się na resztę dnia, co ułatwia mi pracę i przynosi pomysły na pisanie. Tym zajmuje się po powrocie do ogrodu. Wysyłam pierwsze artykuły i czekam na odpowiedź, nie mam pojęcia czy przypadną do gustu i finalnie gdzieś się ukażą, ale pisanie sprawia mi coraz większą frajdę. Koło południa robię zazwyczaj krótką drzemkę, bo słońce wtedy pali tak niemiłosiernie, że nie chce mi się wystawiać nosa z chaty.
 Była jedna większa impreza, na której się stawiłem kiedy do Pai przyjechało kilku znajomych poznanych wcześniej. Poszliśmy piwkować nad rzekę w dniu moich urodzin, a później do hostelowego baru, gdzie nasza grupa się powiększyła. W końcu dwie koleżanki zaproponowały piwko w ich ulubionym barze, poszliśmy między polami, a później wzdłuż rzeki do wspomnianego miejsca. Wzięliśmy po piwku w barze i usiedliśmy na materacach rozłożonych w koło dwóch dużych ognisk. Obok przepływała leniwa rzeka, a z góry oświtlał nas wyjątkowo jasny księżyc. Po jakimś czasie tej sielanki dołączyła właścicielka guest house'u za barem - Sara, jak się okazało rasowy LADYBOY. Chwilę po Sarze dołączyło dwóch gości i jedna dziewczyna, którzy w guest housie nocowali. Zdecydowanie były to najdziwniejsze urodziny w moim życiu, a historie Sary wywracały nasze mózgi na lewą stronę. Było sporo śmiechu do czasu kiedy Sara zaoferowała nam miejsce w swoim domu zupełnie za darmo! Z rozmowy wynikło, że jej goście płacą, ale... nie pieniędzmi :P Grzecznie podziękowałem, bo miałem swoje lokum, a poza tym niedługo wyjeżdżałem, a nasz kolega, Felix z Kanady powiedział, że w sumie to szuka czegoś, ale żeby było jasne: nie będzie płacił tyłkiem za spanie :D Ostatnia kwestia oburzyła Sarę:
-serio myślisz, że oddałabym te boskie ciało dla takiego niskiego grubaska? Przecież Ty wyglądasz jak Hobbit!
Wszyscy przy stole zanosiliśmy się od śmiechu, Felix też spasował i nie kontynuował rozmowy. Zabraliśmy dziewczyny poznane wcześniej i poszliśmy bawić się dalej, Sarę i jej gości pożegnaliśmy i życzyliśmy im dobrej nocy. To były bardzo oryginalne urodziny :)
    Przez następne trzy tygodnie czas płynie spokojnie, ale wykorzystuję go na tyle, że nie czuję się jak ostatni leń, nie mam wyrzutów sumienia :) W tym czasie w Pai odbywają się dwie duże imprezy. Fool Moon Party, czyli cykliczna i całonocna impreza, odbywająca się przy pełni księżyca i Raegge Festival. Nie poszedłem jednak na żadną z nich, bo muszę w tej chwili przycisnąć pasa, żeby w razie WU mieć kasę na podróż do Singapuru :)Już jutro jadę w podróż, że tak powiem bardzo sentymentalną, ale to jutro...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz